Na ogół wszyscy, którzy dążą do jakiegokolwiek celu chcieliby żeby na ich drodze było jak najmniej przeszkód i barier utrudniających jego osiągnięcie. Nie zdają oni sobie sprawy z tego, że bez tych barier i przeszkód nie można osiągnąć celu. Są one dokładnie tym co nas od niego oddziela. Nie łudźmy się że uda się dojść do celu łatwo i przyjemnie. W zależności od naszych uwarunkowań, lub raczej od naszych słabości, pojawiają się przed nami różne przeszkody.
Tak jest też z praktyka taijiquan. Naszym celem jest osiągnięcie mistrzostwa i głębokiego poznania zasad tej sztuki. Jak z każdym wielkim celem, droga do niego w zasadzie nie ma kresu i raczej wyznacza on nam kierunek działania. Z upływem czasu, w miarę robienia postępów, nasze rozumienie czym jest prawdziwe mistrzostwo i na czym polega głębokie poznanie zasad, będzie się zmieniać, aż przekroczymy dualistyczne koncepcje celu i osiągania. Cel, dążenie i my sami zatracą się we wzajemnym powiązaniu. Ale wróćmy do początku.
Powiedzmy, że zaciekawił nas jakiś artykuł, czy pokaz i chcielibyśmy zacząć uczyć się taijiquan. Podstawową sprawą, która umożliwia nam podjęcie tego wysiłku i daje cień nadziei na zrobienie postępów, jest;
Nasz zapał, aspiracje i chęć działania.
To pierwsza wielka bariera, która praktycznie towarzyszy nam przez całą Drogę do celu. Ta chęć i zapał daje nam siłę do pokonywania dalszych przeszkód. Jest to płomień, którego siła nie zależy od nas. Po prostu albo to mamy albo nie. Musimy rozwinąć w sobie coś na kształt 'centrum magnetycznego’, które będzie nas przyciągać do tematu i ukierunkowywać działanie. Nasza osobowość i okoliczności muszą się tak ułożyć, aby ten płomień zapłonął i nie wypalił się za szybko. Rolą dobrego mistrza jest ciągłe wzmacnianie tego płomienia i inspirowanie uczniów do wysiłku i wytrwałości.
Sam zapał, jaki by nie był, nie wystarczy.
Musimy znaleźć Mistrza, lub przynajmniej Nauczyciela.
To pierwsza z zewnętrznych barier jakie stają przed adeptem. Dobrych Nauczycieli jest niewielu, a prawdziwych Mistrzów najwyżej kilku. Dotarcie do nich pomimo wielu przeszkód oznacza, że uczeń ma duże aspiracje i może zajść daleko. Osoby, które mają łatwy dostęp do Mistrza, rzadko zostają na dłużej jego uczniami
„… gdy uczeń jest gotowy, Mistrz się pojawia…”
Tak mówi stare chińskie przysłowie. Jest w tym głęboka prawda, ale myli się ten kto uważa, ze wystarczy tylko bardzo chcieć i czekać, a Mistrz sam się pojawi.
Zawsze poziom Mistrza odpowiada aspiracjom ucznia.
Na początku nasze chęci poznania są płytkie, a zainteresowania powierzchowne, nie zawsze wystarczające do podjęcia wysiłku w poszukiwaniu Nauczyciela. Przychodzi w końcu taki moment, że temat pociąga nas tak bardzo, że zaczynamy szukać z nim kontaktu. Stwierdzenie, że Mistrz się pojawia, gdy uczeń jest gotowy, nie oznacza, że nie szukamy go. Wprost przeciwnie, gotowość ucznia wyraża się w niestrudzonym poszukiwaniu Mistrza – Nauczyciela.
Stopniowo, gdy nasza wiedza i aspiracje wzrastają, potrafimy odczuć i ocenić, czy nasz Nauczyciel posiada rzeczywiście głębokie zrozumienie tematu i jeśli czujemy niedosyt, szukamy dalej. Musimy mieć świadomość, że z naszego poziomu nie jesteśmy w stanie ocenić wiedzy Mistrza. Natomiast odczuwamy to intuicyjnie w zależności od naszych oczekiwań i zaangażowania. Można powiedzieć, że albo nasze głębokie wewnętrzne odczucie potwierdza nasz związek z Mistrzem albo też nie. Wówczas nie potrafimy zaangażować się poważnie i po pewnym czasie rezygnujemy.
Powtórzę jeszcze raz – poziom Mistrza zawsze odpowiada aspiracjom ucznia.
Oznacza to, że jeśli nie jesteśmy gotowi, nawet jeśli przypadkiem spotkamy wybitnego Mistrza, nie docenimy tego i nie będziemy potrafili skorzystać ze sposobności. Z drugiej strony, gdy mamy głęboką potrzebę poszukiwania i poznawania dziedziny, która nas fascynuje, nie ustaniemy w wysiłkach, dopóki nie spotkamy odpowiadającego naszym aspiracjom Nauczyciela.
Kolejną barierą jest koszt nauki.
Przed nią zatrzymuje się wiele osób. Niektórym wydaje się, że nie mogą robić postępów, ponieważ Mistrz jest za drogi. Uważają, ze gdyby nauka była tania, byłoby to z pożytkiem dla Nauki, ponieważ wiele osób miałoby szansę osiągnąć wysoki poziom. To złudna nadzieja.. Ta bariera wbrew pozorom nie jest taka wielka. To tylko wymierna kwestia pieniędzy. O wiele trudniejsze są dalsze bariery, do których nie bardzo wiadomo jak podejść, a są i takie których nawet nie zauważamy, kierując się na złudną ścieżkę pozornego postępu.
Jest to bariera bardzo potrzebna, od razu eliminuje osoby o powierzchownym zainteresowaniu, które nie mając energii na jej pokonanie, nie zrobią wielkiego postępu nawet gdyby mogły uczyć się za darmo.
Powiedzmy, że mamy tzw. „dobrą karmę”. Mistrz mieszka niedaleko, lub przyjeżdża do naszego kraju czy nawet miasta, finansowo jesteśmy dość mocni, a praca i rodzina nie stawiają wielkich przeszkód. Mamy więc możliwość się uczyć i z zapałem bierzemy się do pracy. Wydaje się że, teraz pójdzie gładko. Niestety, jeśli na tym wstępnym etapie dotarcia do Mistrza poszło nam łatwo, szybko pojawią się wewnętrzne bariery, które odgrodzą nas od dalszego postępu.
Pierwsza z nich to bariera systematyczności i wytrwałości w treningu.
O ile przez pierwsze lata poznawanie nowych rzeczy było ciekawe i aura kolejnych atrakcji podtrzymywała nasz zapał, to po kilku latach temat powszednieje. Nauczyliśmy się form, nawet poprawnie je robimy i co dalej. Mistrz, gdy go pytamy, mówi „good”. Wtedy dopiero zaczyna się prawdziwy trening i prawdziwa walka. Wiele osób nawet jej nie podejmuje, drepcząc w miejscu stopniowo tracą zapal i w końcu rezygnują.
Jak to przezwyciężyć?
Siłę do tego czerpiemy z pokonania poprzednich barier, jeśli poszło nam za gładko, utkniemy tutaj. Musimy na nowo rozpalić płomień zaangażowania. Dostarczyć dodatkowych bodźców do treningu. Pomocne jest np. wyjazd do Chin do źródła taijiquan. Poszukanie innego mistrza lub Nauczyciela, który uświadomi nam jak niewiele jeszcze wiemy.
Jeśli mimo wszystko uda się nam przezwyciężyć ten trudny okres i kontynuujemy ćwiczenie, bardzo często na tym etapie zaczynamy uczyć innych. Pojawia się wówczas kolejna bariera.
Łączy się ona z poprzednią barierą etapem rozwoju. Różnica polega tylko na tym, że albo rezygnujemy, albo zaczynamy nauczać innych
Jest nią nasza arogancja i pozorne poczucie osiągnięcia.
Wydaje nam się, że wiemy już o co w tym wszystkim chodzi. Osiągnąwszy pewien poziom poprawności, przestajemy walczyć o dalszy postęp. Wpadamy w rutynę i nie dociekamy głębszych wartości w treningu.
Przestaje nam zależeć na kontakcie z Mistrzem (bo co nowego nam pokaże?).
Prowadząc swoje grupy, odcinajmy kupony od tego czego się nauczyliśmy. Nie wiedząc jak zrobić dalszy postęp, utwierdzamy się we własnych osiągnięciach i wyobrażeniach, nie dając sobie szansy na pokonanie tej trudnej bariery.
Aby zbliżyć się do celu potrzeba pokory i krytycznego spojrzenia na siebie.
czy rzeczywiście walczymy, czy oszukujemy sami siebie?
Dobry Mistrz daje czasem „kopa”, takiemu uczniowi, żeby uświadomić mu jak niewiele jeszcze osiągnął.
Jak wspomniałem, jest to jedna z trudniejszych barier do przejścia. Na niej zatrzymuje się 90 % ćwiczących. Przeważnie pojawia się ona po 4 – 6 latach uczciwego treningu.
Pokonać ja można tylko wytężona pracą, przełamując rutynę, znudzenie, zmęczenie i monotonność ćwiczeń. Ważne jest w takim momencie jak najczęstszy kontakt z Mistrzem i osobami, o których wiemy, że są od nas bardziej zaawansowane. Powinniśmy zmienić charakter treningu np. więcej zacząć ćwiczyć z bronią lub z partnerem. Pomocne jest też nauka u innych Nauczycieli z podobnej linii przekazu.
Po przejściu tej bariery jest już łatwiej, ale wciąż jeszcze można się zatrzymać w rozwoju.
Przeszkodą mogą być nadmierne ambicje i kontuzje.
Często idą one ze sobą w parze. Nadmierna ambicja jest jak za duży płomień, który nas spala i zaślepia zamiast podgrzewać do spokojnego wysiłku.
Urażona ambicja często jest przyczyną negatywnych działań i emocji, które oddalają nas od celu, a w dalszej praktyce to spokojny Umysł umożliwia nam rozwiniecie subtelnej wrażliwości na wewnętrzne przemiany i ruch energii Qi.
Na tym etapie trudno jest robić postęp nie ucząc innych. Dlatego ważne jest rozpoczęcie nauczania. Poprzez objaśnianie i ciągłe powtarzanie podstaw odkrywamy nowy ich wymiar.
Sami nie mielibyśmy tyle inspiracji, żeby powtarzać je na tyle często i aktywnie, aby przebić się do głębszego odczuwania ruchu energii.
Dalszy postęp można zrobić tylko wracając do podstaw.
Tu tkwi tajemnica. Mój mistrz karatedo Hanshi Ichikawa powiedział kiedyś, że sekret mistrzostwa tkwi w podstawowych technikach, ale nikt w to nie wierzy dopóki tego sam nie poczuje.
To jeden z wielu pozornych paradoksów jakie na nas czekają….
W technice taijiquan odkrywamy, że sedno tkwi nie w formach, lecz w swobodnym krążeniu energii, które możemy weryfikować tylko w praktyce z partnerem (tui shou) i wolnej walce.
Ale droga do tego prowadzi jedynie przez praktykę form i podstaw, które rozwijają subtelna wrażliwość na wszelkie zmiany ruchu energii. Rozumiejąc ten ruch możemy nim kierować i kontrolować. Trening z partnerem musi uzupełniać praktykę solową. Jednak to ona jest podstawą rozwoju.
W kontakcie z partnerem przestajemy rozróżniać, czy to on się porusza, czy to my się poruszamy. Ja i on stanowimy jeden organizm tworząc nierozerwalny wir energii. Nie ma zwycięzcy, nie ma pokonanego. Cokolwiek on uczyni, wraca to do niego.
Jeśli dążymy do celu, nie osiągniemy go, zawsze będzie przed nami. Żeby osiągnąć cel musimy ćwiczyć tak, jakbyśmy nie mieli go wcale.
Wówczas możemy ćwiczyć bez przeszkód, rozluźnieni i z pogodnym umysłem. Czy to my ćwiczymy taijiquan czy to taiji nas kształtuje, czy ćwiczymy żeby cos osiągnąć, czy samo ćwiczenie jest naszą Drogą i Celem.
Cel, dążenie i my sami zatracają się we wzajemnym powiązaniu.
Na koniec chcę przytoczyć pewien słynny dialog miedzy mistrzem chan (Zen) i jego uczniem:
Uczeń spytał mistrza – „Czym jest prawdziwe Tao (inaczej co jest najważniejsze)?”
Mistrz odparł – „Codzienny umysł jest Drogą”
„Wobec tego jak mogę to praktykować ?” – kontynuował uczeń
„Im bardziej to praktykujesz tym bardziej się od tego oddalasz” – odparł Mistrz
„Wobec tego jeśli nie będę praktykował jak mogę to osiągnąć? – spytał zbity z tropu uczeń
„Prawdziwe Tao nie ma nic wspólnego z osiąganiem i nie osiąganiem” – powiedział Mistrz.
Wcale nie oznacza to, że powinniśmy odpuścić nasze wysiłki. Powstrzymywanie siebie od działania jest też działaniem.
Gdy cel, dążenie i my sami połączymy się w jedność, nie ma oddzielenia, nie ma osiągania, nie ma celu. Jest tylko taijiquan, tylko praktyka. My stajemy się żywym taijiquan.