Szczeciński Klub Taijiquan – Tai Chi Szczecin
  • Strona Główna
  • Artykuły
  • Galeria
  • Filmy
  • Kontakt
Category:

Artykuły

W dziale artykuły możecie przeczytać wartościowe teksty napisane przeze mnie, a także przez innych praktyków Taijiquan. Gorąco zachęcam do lektury.

Chenjiagou – Miejsce Narodzin Taijiquan (Część I)

by Ignacy_Henryk 7 grudnia 2014

Sztuka Taijiquan (znana na zachodzie jako Tai Chi Chuan) przez długi okres owiana była niepotwierdzonymi legendami. Wszystko ma jednak swój określony początek. Tak jak każda rzeka posiada swoje źródło, tak Taijiquan rozpoczyna swoją historię niecałe 400 lat temu, w zachodniej części Chin…

W literaturze coraz powszechniej występuje informacja o poważanym historyku sztuk walki Tang Hao (znanym również jako Tang Fan Sheng), który w latach 1930-1932 prowadził badania dotyczące rodowodu Taijiquan. Dowiódł on iż sztuka ta została stworzona na początku panowania dynastii Qing i że przed tym okresem nie pojawiły się żadne wzmianki o Taijiquan. Z jego badań wynikało również, że Taijiquan zostało stworzone w maleńkiej wiosce Chenjiagou, przez osobę o nazwisku Chen Wangting. Jak piszą Davidine Siaw-Voon Sim i David Gaffney rezultaty badań raportowane przez profesora Kang Gewu były takie same. W efekcie, w roku 2007 we wsi Chenjiagou odsłonięto pamiątkową tablicę potwierdzającą korzenie Taijiquan.

W ten sposób odrzucono pozostałe teorie dotyczące rodowodu Taijiquan, które jak można domniemać, tworzone były m.in. po to, aby odwrócić uwagę od prawdziwego źródła…

Chen Wangting – twórca Taijiquan

Chen Wangting (znany też jako Chen Zouting) jest postacią udokumentowaną historycznie. Twierdzi się, że swoje życie poświęcił praktyce sztuk walki i studiowaniu literatury. Ze względu na umiejętności, charakter i aparycję porównywano go ponoć do legendarnego generała Guan Yu. Za panowania dynastii Ming był dowódcą garnizonu w okręgu Wen, zajmował się ochroną karawan w prowincjach Henan i Shandong. Tym niemniej na skutek życiowych perypetii jego osobowość została poddana diametralnej transformacji…

Podczas wykładu prowadzonego przez Chen Ziqianga w Warszawie, w 2013 roku dowiadujemy się, iż Chen Wangting w czasie jednego z egzaminów wojskowych, na tyle zadziwił egzaminatora swoimi ponadprzeciętnymi umiejętnościami łuczniczymi, że ten sparaliżowany nie uznał jego testu – egzamin został zatem niefortunnie niezaliczony. Impulsywny Chen Wangting w przypływie gniewu pozbawił egzaminatora życia. W następstwie dokonanego morderstwa musiał zbiec z miejsca zdarzenia, aby uniknąć aresztowania. Tym samym jego kariera wojskowa była już przekreślona. Ambicje jednak nie pozwoliły mu siedzieć z założonymi rękoma. Przystąpił zatem do ugrupowania którego celem było obalenie panującej dynastii Qing i przywrócenie starej dynastii. Jak wiemy dynastia Ming nie została przywrócona – pod panowaniem Qing w kraju wiodło się dobrze, panował pokój – ludzie byli szczęśliwi. Chen Wangting nie mógł już zatem realizować swoich ambicji jako wyszkolony wojownik. Jedyne co mu pozostało to powrót do rodzinnej wioski Chenjiagou. Głęboki zawód jaki go dotknął z czasem zmienił się w depresję i zgorzknienie. Chen Wangting jako człowiek wykształcony zabijał czas przesiadując nad literaturą. Tak mijały kolejne lata… Z czasem Chen Wangting poprzez rozwój intelektualny zaczął patrzeć na swoje życie ze zdystansowanej perspektywy. Pogodził się z przeszłością, uspokoił, osiągnął harmonię. Stał się inną osobą niż w czasach młodości, przestał przeciwstawiać się władzy i zaczął przestrzegać prawa. Wciąż był jednak człowiekiem ambitnym i chciał aby jego imię zapisało się w historii… Nie mógł już tego osiągnąć poprzez zwycięskie bitwy. Zdał sobie jednak sprawę ze swojego potencjału – swoich umiejętności, doświadczenia i wykształcenia. Wszystko to dało mu podstawę do opracowania własnego, kompleksowego systemu ćwiczeń fizycznych rozwijających umiejętności walki, a także poprawiających kondycję psychofizyczną.

System Chen Wangtinga zawierał prawdopodobnie metody walki rodziny Chen praktykowane ówcześnie, jak również koncepcje zaczerpnięte z innych praktyk i stanowił dopiero pierwowzór systemu. Możemy doszukać się określeń wówczas stosowanych takich jak „Zhang Quan” (długa pięść), „Zhan Quan” (pięść kontaktu z przeciwnikiem), „Mian Quan” (bawełniana pięść), „Shi San Shi” (trzynaście technik), czy też „Ruan Shou” (miękkie i elastyczne ręce). Chen Wangtingowi przypisuje się również stworzenie metod treningowych dziś znanych jako „Tui Shou” (określanych popularnie jako „pchające dłonie”, co rozumieć można jako „przepychanie się rękoma”, „przepychanki”), nazywanych dawniej jako „Jie Shou” (ręce pożyczające siłę), „Ke Shou”(krzyżujące się ręce) oraz „Da Shou” (uderzające ręce).

Pomnik Chen Wangtinga

Pomnik Chen Wangtinga

Chenjiagou – kolebka Taijiquan

Wioska Chenjiagou (zwana w skrócie Chengou) leży w powiecie Wen, w obszarze prefektury miejskiej miasta Jiaozuo, w prowincji Henan. Położona jest na północnym brzegu rzeki Lao Mang łączącej się z Żółtą Rzeką (Huang He).

Przez wioskę przebiega kilka rowów melioracyjnych. To od nich zawdzięcza ona swoją prostą nazwę, którą można przetłumaczyć jako „rów melioracyjny rodziny Chen”. Wioska znana jest również jako wioska Taiji, czy też po prostu wioska rodziny Chen. W przeszłości nosiła nazwę Changyang.

Jeszcze do niedawna, do wioski Chenjiagou dojeżdżało się drogą nieutwardzoną, można by rzec polną. W tej chwili już kilkadziesiąt kilometrów od tej malutkiej miejscowości nad autostradami wiszą drogowskazy turystyczne opisujące ją jako miejsce narodzin Taijiquan. Mimo to dojazd wciąż nie jest taki łatwy, wioski próżno nawet szukać na mapach. Stan ten prawdopodobnie zmieni się wraz z szybko postępującymi pracami drogowymi, budowlanymi i promocyjnymi związanymi ze stopniową komercjalizacją regionu.

Drogowskaz do Chenjiagou

Drogowskaz kierujący do wioski Chenjiagou, opisanej jako miejsce narodzin Taijiquan

Obecnie wioska liczy około 3.000 mieszkańców. To niewiele w porównaniu do Chińskich miast. Dla przykładu najbliższe, liczące się w Chinach miasto Zhenzghou liczy ponad 2.000.000 mieszkańców, choć wcale nie należy do najludniejszych. Większość mieszkańców Chenjiagou nosi nazwisko Chen i praktykuje Taijiquan.

Jak najlepiej opisać wioskę Chenjiagou? Zacytuję jednego z moich kolegów: „Jak to możliwe, żeby sztuka charakteryzująca się tak spokojnymi i pięknymi ruchami, mogła powstać w jednym z najbardziej ohydnych miejsc na świecie?”…

Wszechobecny krajobrazWszechobecny krajobraz – zieleń, zaniedbane zabudowy oraz sterty śmieci…

Miejscowe szkoły Taijiquan

Od nazwiska Chen Wangtinga i jego potomków pochodzi określenie „Taijiquan rodziny Chen” (Chen Shi Taijiquan). Jest to jednak termin obszerny – mamy do czynienia m.in. z tzw. „małą ramą” (Xiao Jia) i z „dużą ramą” (Da Jia). W tej drugiej z kolei wyróżnia się tzw. „stary styl” (Lao Jia) i „nowy styl” (Xin Jia). Jakby tego było mało, w obrębie każdej odmiany możemy wyróżnić kolejne, zależne bezpośrednio od poszczególnych nauczycieli, gdyż każdy z nich ma trochę inną metodykę treningową i główny punkt ciężkości kładzie na inne aspekty. Mimo to podstawy i wypracowywane umiejętności są generalnie takie same.

Po przekroczeniu mostu nad Dong Gou wkraczamy do wioski Chenxinzhuang, która jest krainą odmiany Hu Lei Jia (określanej też jako Hu Long). Nie daleko od nich znajduje się wieś Zhaobao i praktykowane w niej Zhaobao Taijiquan. Mówiąc o kolejnych odmianach, możemy oddalić się od źródła i wymienić style rodzin Yang, Wu, Sun i Hao, a także wersje Wudang i Shaolin. Podążając jeszcze dalej dochodzimy do stworzonej w latach 60tych uproszczonej formy 24 ruchów Taiji oraz do form sportowych. To właśnie z nimi najczęściej mamy do czynienia na co dzień, tylko ile wspólnego mają one z Taijiquan stworzonym przez Chen Wangtinga?

Obecnie w samej wiosce Chenjiagou możemy łatwo wyodrębnić pięć największych szkół Chen Taijiquan wyróżniających się wielkością i liczebnością uczniów:

  • szkoła mistrza Chen Xiaoxinga,
  • szkoła mistrza Wang Xiana,
  • szkoła mistrza Zhu Taincaia,
  • szkoła mistrza Chen Binga,
  • szkoła mistrza Chen Zhaosena.

Szkoła Mistrza Chen Xiaoxinga

Szkoła Mistrza Chen Xiaoxinga

Wejście do szkoły Mistrza Wang Xiana

Wejście do szkoły Mistrza Wang Xiana

Szkoła Mistrza Zhu Tiancaia

Szkoła Mistrza Zhu Tiancaia

Szkoła Mistrza Chen Binga

Szkoła Mistrza Chen Binga

Szkoła Mistrza Chen Zhaosena

Szkoła Mistrza Chen Zhaosena

Nie zapominajmy też o znacznej liczbie mniej popularnych nauczycieli, uczących mniejsze grupki uczniów. Jedni mają status bardzo dobrych, inni słabszych… jedni się reklamują, inni nie… Niektórzy szukają nawet zagranicznych uczniów, ale ze względu na barierę językową nie łatwo o nawiązanie kontaktu i porozumienia.

Biorąc pod uwagę cały okręg, włączając w to też inne wioski, że nie wspomnę już o miastach Wenxian, Jiaozuo i Zhengzhou mamy do czynienia z ogromną liczbą szkół, zawodników i mistrzów Taijiquan.

(Koniec części pierwszej artykułu, CDN… )

Dominik Klaus

Bibliografia:

  1. Wykład pt. „Historyczne źródła Tai chi – mity i fakty”, Galeria azjatycka muzeum Azji i Pacyfiku, 07.06.2013;
  2. Davidine Siaw-Voon Sim, David Gaffney, „Introduction to Chen Style Taijiquan”,Blurb 2010;
  3. Davidine Siaw-Voon Sim, David Gaffney, „The Essence of Taijiquan”, Blurb 2009.
  4. Jan Silberstorff, „Chen – Żywe Taijiquan w Klasycznym Stylu”, AACT Publishing, Wydanie I,
  5. „Taiji pushing hands”, ISRC CN-F42-07-0065-0/V – G4, 2007;
  6. Jon Braeley, „Chen Village (Chen Jia Gou)”, Empty Mind Films, 2009;
  7. http://en.wikipedia.org;
  8. http://www.china.org.cn/english
  9. http://www.chinafrominside.com/ma/taiji/chenboxingmanuals.html;
  10. http://www.taijiquan.com.tw/history/history.html;

Strength Training in Taijiquan

by Ignacy_Henryk 25 października 2012

Bariery w Treningu Taijiquan

by Ignacy_Henryk 16 września 2012

Na ogół wszyscy, którzy dążą do jakiegokolwiek celu chcieliby żeby na ich drodze było jak najmniej przeszkód i barier utrudniających jego osiągnięcie. Nie zdają oni sobie sprawy z tego, że bez tych barier i przeszkód nie można osiągnąć celu. Są one dokładnie tym co nas od niego oddziela. Nie łudźmy się że uda się dojść do celu łatwo i przyjemnie. W zależności od naszych uwarunkowań, lub raczej od naszych słabości, pojawiają się przed nami różne przeszkody.

Tak jest też z praktyka taijiquan. Naszym celem jest osiągnięcie mistrzostwa i głębokiego poznania zasad tej sztuki. Jak z każdym wielkim celem, droga do niego w zasadzie nie ma kresu i raczej wyznacza on nam kierunek działania. Z upływem czasu, w miarę robienia postępów, nasze rozumienie czym jest prawdziwe mistrzostwo i na czym polega głębokie poznanie zasad, będzie się zmieniać, aż przekroczymy dualistyczne koncepcje celu i osiągania. Cel, dążenie i my sami zatracą się we wzajemnym powiązaniu. Ale wróćmy do początku.

Powiedzmy, że zaciekawił nas jakiś artykuł, czy pokaz i chcielibyśmy zacząć uczyć się taijiquan. Podstawową sprawą, która umożliwia nam podjęcie tego wysiłku i daje cień nadziei na zrobienie postępów, jest;

Nasz zapał, aspiracje i chęć działania.

To pierwsza wielka bariera, która praktycznie towarzyszy nam przez całą Drogę do celu. Ta chęć i zapał daje nam siłę do pokonywania dalszych przeszkód. Jest to płomień, którego siła nie zależy od nas. Po prostu albo to mamy albo nie. Musimy rozwinąć w sobie coś na kształt 'centrum magnetycznego’, które będzie nas przyciągać do tematu i ukierunkowywać działanie. Nasza osobowość i okoliczności muszą się tak ułożyć, aby ten płomień zapłonął i nie wypalił się za szybko. Rolą dobrego mistrza jest ciągłe wzmacnianie tego płomienia i inspirowanie uczniów do wysiłku i wytrwałości.
Sam zapał, jaki by nie był, nie wystarczy.

Musimy znaleźć Mistrza, lub przynajmniej Nauczyciela.

To pierwsza z zewnętrznych barier jakie stają przed adeptem. Dobrych Nauczycieli jest niewielu, a prawdziwych Mistrzów najwyżej kilku. Dotarcie do nich pomimo wielu przeszkód oznacza, że uczeń ma duże aspiracje i może zajść daleko. Osoby, które mają łatwy dostęp do Mistrza, rzadko zostają na dłużej jego uczniami

„… gdy uczeń jest gotowy, Mistrz się pojawia…”
Tak mówi stare chińskie przysłowie. Jest w tym głęboka prawda, ale myli się ten kto uważa, ze wystarczy tylko bardzo chcieć i czekać, a Mistrz sam się pojawi.
Zawsze poziom Mistrza odpowiada aspiracjom ucznia.
Na początku nasze chęci poznania są płytkie, a zainteresowania powierzchowne, nie zawsze wystarczające do podjęcia wysiłku w poszukiwaniu Nauczyciela. Przychodzi w końcu taki moment, że temat pociąga nas tak bardzo, że zaczynamy szukać z nim kontaktu. Stwierdzenie, że Mistrz się pojawia, gdy uczeń jest gotowy, nie oznacza, że nie szukamy go. Wprost przeciwnie, gotowość ucznia wyraża się w niestrudzonym poszukiwaniu Mistrza – Nauczyciela.

Stopniowo, gdy nasza wiedza i aspiracje wzrastają, potrafimy odczuć i ocenić, czy nasz Nauczyciel posiada rzeczywiście głębokie zrozumienie tematu i jeśli czujemy niedosyt, szukamy dalej. Musimy mieć świadomość, że z naszego poziomu nie jesteśmy w stanie ocenić wiedzy Mistrza. Natomiast odczuwamy to intuicyjnie w zależności od naszych oczekiwań i zaangażowania. Można powiedzieć, że albo nasze głębokie wewnętrzne odczucie potwierdza nasz związek z Mistrzem albo też nie. Wówczas nie potrafimy zaangażować się poważnie i po pewnym czasie rezygnujemy.

Powtórzę jeszcze raz – poziom Mistrza zawsze odpowiada aspiracjom ucznia.
Oznacza to, że jeśli nie jesteśmy gotowi, nawet jeśli przypadkiem spotkamy wybitnego Mistrza, nie docenimy tego i nie będziemy potrafili skorzystać ze sposobności. Z drugiej strony, gdy mamy głęboką potrzebę poszukiwania i poznawania dziedziny, która nas fascynuje, nie ustaniemy w wysiłkach, dopóki nie spotkamy odpowiadającego naszym aspiracjom Nauczyciela.

Kolejną barierą jest koszt nauki.

Przed nią zatrzymuje się wiele osób. Niektórym wydaje się, że nie mogą robić postępów, ponieważ Mistrz jest za drogi. Uważają, ze gdyby nauka była tania, byłoby to z pożytkiem dla Nauki, ponieważ wiele osób miałoby szansę osiągnąć wysoki poziom. To złudna nadzieja.. Ta bariera wbrew pozorom nie jest taka wielka. To tylko wymierna kwestia pieniędzy. O wiele trudniejsze są dalsze bariery, do których nie bardzo wiadomo jak podejść, a są i takie których nawet nie zauważamy, kierując się na złudną ścieżkę pozornego postępu.

Jest to bariera bardzo potrzebna, od razu eliminuje osoby o powierzchownym zainteresowaniu, które nie mając energii na jej pokonanie, nie zrobią wielkiego postępu nawet gdyby mogły uczyć się za darmo.

Powiedzmy, że mamy tzw. „dobrą karmę”. Mistrz mieszka niedaleko, lub przyjeżdża do naszego kraju czy nawet miasta, finansowo jesteśmy dość mocni, a praca i rodzina nie stawiają wielkich przeszkód. Mamy więc możliwość się uczyć i z zapałem bierzemy się do pracy. Wydaje się że, teraz pójdzie gładko. Niestety, jeśli na tym wstępnym etapie dotarcia do Mistrza poszło nam łatwo, szybko pojawią się wewnętrzne bariery, które odgrodzą nas od dalszego postępu.

Pierwsza z nich to bariera systematyczności i wytrwałości w treningu.

O ile przez pierwsze lata poznawanie nowych rzeczy było ciekawe i aura kolejnych atrakcji podtrzymywała nasz zapał, to po kilku latach temat powszednieje. Nauczyliśmy się form, nawet poprawnie je robimy i co dalej. Mistrz, gdy go pytamy, mówi „good”. Wtedy dopiero zaczyna się prawdziwy trening i prawdziwa walka. Wiele osób nawet jej nie podejmuje, drepcząc w miejscu stopniowo tracą zapal i w końcu rezygnują.
Jak to przezwyciężyć?
Siłę do tego czerpiemy z pokonania poprzednich barier, jeśli poszło nam za gładko, utkniemy tutaj. Musimy na nowo rozpalić płomień zaangażowania. Dostarczyć dodatkowych bodźców do treningu. Pomocne jest np. wyjazd do Chin do źródła taijiquan. Poszukanie innego mistrza lub Nauczyciela, który uświadomi nam jak niewiele jeszcze wiemy.

Jeśli mimo wszystko uda się nam przezwyciężyć ten trudny okres i kontynuujemy ćwiczenie, bardzo często na tym etapie zaczynamy uczyć innych. Pojawia się wówczas kolejna bariera.
Łączy się ona z poprzednią barierą etapem rozwoju. Różnica polega tylko na tym, że albo rezygnujemy, albo zaczynamy nauczać innych

Jest nią nasza arogancja i pozorne poczucie osiągnięcia.

Wydaje nam się, że wiemy już o co w tym wszystkim chodzi. Osiągnąwszy pewien poziom poprawności, przestajemy walczyć o dalszy postęp. Wpadamy w rutynę i nie dociekamy głębszych wartości w treningu.
Przestaje nam zależeć na kontakcie z Mistrzem (bo co nowego nam pokaże?).
Prowadząc swoje grupy, odcinajmy kupony od tego czego się nauczyliśmy. Nie wiedząc jak zrobić dalszy postęp, utwierdzamy się we własnych osiągnięciach i wyobrażeniach, nie dając sobie szansy na pokonanie tej trudnej bariery.

Aby zbliżyć się do celu potrzeba pokory i krytycznego spojrzenia na siebie.
czy rzeczywiście walczymy, czy oszukujemy sami siebie?
Dobry Mistrz daje czasem „kopa”, takiemu uczniowi, żeby uświadomić mu jak niewiele jeszcze osiągnął.
Jak wspomniałem, jest to jedna z trudniejszych barier do przejścia. Na niej zatrzymuje się 90 % ćwiczących. Przeważnie pojawia się ona po 4 – 6 latach uczciwego treningu.

Pokonać ja można tylko wytężona pracą, przełamując rutynę, znudzenie, zmęczenie i monotonność ćwiczeń. Ważne jest w takim momencie jak najczęstszy kontakt z Mistrzem i osobami, o których wiemy, że są od nas bardziej zaawansowane. Powinniśmy zmienić charakter treningu np. więcej zacząć ćwiczyć z bronią lub z partnerem. Pomocne jest też nauka u innych Nauczycieli z podobnej linii przekazu.

Po przejściu tej bariery jest już łatwiej, ale wciąż jeszcze można się zatrzymać w rozwoju.

Przeszkodą mogą być nadmierne ambicje i kontuzje.

Często idą one ze sobą w parze. Nadmierna ambicja jest jak za duży płomień, który nas spala i zaślepia zamiast podgrzewać do spokojnego wysiłku.
Urażona ambicja często jest przyczyną negatywnych działań i emocji, które oddalają nas od celu, a w dalszej praktyce to spokojny Umysł umożliwia nam rozwiniecie subtelnej wrażliwości na wewnętrzne przemiany i ruch energii Qi.

Na tym etapie trudno jest robić postęp nie ucząc innych. Dlatego ważne jest rozpoczęcie nauczania. Poprzez objaśnianie i ciągłe powtarzanie podstaw odkrywamy nowy ich wymiar.
Sami nie mielibyśmy tyle inspiracji, żeby powtarzać je na tyle często i aktywnie, aby przebić się do głębszego odczuwania ruchu energii.

Dalszy postęp można zrobić tylko wracając do podstaw.

Tu tkwi tajemnica. Mój mistrz karatedo Hanshi Ichikawa powiedział kiedyś, że sekret mistrzostwa tkwi w podstawowych technikach, ale nikt w to nie wierzy dopóki tego sam nie poczuje.
To jeden z wielu pozornych paradoksów jakie na nas czekają….

W technice taijiquan odkrywamy, że sedno tkwi nie w formach, lecz w swobodnym krążeniu energii, które możemy weryfikować tylko w praktyce z partnerem (tui shou) i wolnej walce.
Ale droga do tego prowadzi jedynie przez praktykę form i podstaw, które rozwijają subtelna wrażliwość na wszelkie zmiany ruchu energii. Rozumiejąc ten ruch możemy nim kierować i kontrolować. Trening z partnerem musi uzupełniać praktykę solową. Jednak to ona jest podstawą rozwoju.

W kontakcie z partnerem przestajemy rozróżniać, czy to on się porusza, czy to my się poruszamy. Ja i on stanowimy jeden organizm tworząc nierozerwalny wir energii. Nie ma zwycięzcy, nie ma pokonanego. Cokolwiek on uczyni, wraca to do niego.

Jeśli dążymy do celu, nie osiągniemy go, zawsze będzie przed nami. Żeby osiągnąć cel musimy ćwiczyć tak, jakbyśmy nie mieli go wcale.
Wówczas możemy ćwiczyć bez przeszkód, rozluźnieni i z pogodnym umysłem. Czy to my ćwiczymy taijiquan czy to taiji nas kształtuje, czy ćwiczymy żeby cos osiągnąć, czy samo ćwiczenie jest naszą Drogą i Celem.

Cel, dążenie i my sami zatracają się we wzajemnym powiązaniu.

Na koniec chcę przytoczyć pewien słynny dialog miedzy mistrzem chan (Zen) i jego uczniem:

Uczeń spytał mistrza – „Czym jest prawdziwe Tao (inaczej co jest najważniejsze)?”
Mistrz odparł – „Codzienny umysł jest Drogą”
„Wobec tego jak mogę to praktykować ?” – kontynuował uczeń
„Im bardziej to praktykujesz tym bardziej się od tego oddalasz” – odparł Mistrz
„Wobec tego jeśli nie będę praktykował jak mogę to osiągnąć? – spytał zbity z tropu uczeń
„Prawdziwe Tao nie ma nic wspólnego z osiąganiem i nie osiąganiem” – powiedział Mistrz.

Wcale nie oznacza to, że powinniśmy odpuścić nasze wysiłki. Powstrzymywanie siebie od działania jest też działaniem.
Gdy cel, dążenie i my sami połączymy się w jedność, nie ma oddzielenia, nie ma osiągania, nie ma celu. Jest tylko taijiquan, tylko praktyka. My stajemy się żywym taijiquan.

Jarosław Jodzis
lipiec 2010 (poprawiony artykuł z 2006 r)

„Chenjiagou International The First Tai Chi Chuan Exchange Competition China”

by Ignacy_Henryk 16 września 2012

„Chenjiagou International The First Tai Chi Chuan Exchange Competition China” – tak nazywał się pierwszy, tak ogromny, międzynarodowy festiwal Taijiquan zorganizowany w wiosce Chenjiagou. Nie będę jednak silił się na dokładne przetłumaczenie tej nazwy na język polski. W skrócie nazywano go po prostu „bisai”, czyli „turniej”.

Tablica reklamująca turniej taijiquan w Chenjiagou

Chenjiagou jeszcze nigdy przedtem nie doświadczyło tak niesamowitego ruchu, takiego ożywienia, można by rzec takiej eksplozji turystycznej. Turniej przyciągnął do Chenjiagou tłumy ludzi – setki turystów i zawodników. Sklepy i lokale gastronomiczne pękały w szwach, ulice zastawione były autokarami i luksusowymi samochodami, a po wiosce spacerowały grupy liczące kilkadziesiąt osób. Większość z przybyłych stanowili oczywiście Chińczycy. Było też sporo przedstawicieli innych nacji azjatyckich oraz kilku Europejczyków, z takich krajów takich jak Niemcy, Francja, Norwegia i Anglia. Należy dodać, że biali dobrze zaprezentowali się podczas turnieju zdobywając wysokie miejsca. Największe osiągnięcia zdobył Gerhard Milbrat z Niemiec. Ja, jako jedyny Europejczyk walczyłem na leitai równając się z najlepszymi zawodnikami turnieju. Gerhard Milbrat pełnił rolę mojego sekundanta wspierając mnie mentalnie i technicznie.

Jedna z ulic Chenjiagou podczas trwania turnieju

Turniej rozpoczął się hucznym otwarciem zorganizowanym przed pomnikiem Chen Wangtinga. Ceremonii towarzyszyła liczna orkiestra, a także mnogość innych atrakcji, które przyciągnęły niesamowity tłum ludzi. Na otwarcie turnieju poświęcono cały pierwszy dzień festiwalu. Przez kolejne trzy dni, od godziny 8 rano do 22 w nocy (z wyłączeniem przerwy obiadowej) zawodnicy rywalizowali ze sobą na trzech arenach: w głównej hali treningowej szkoły „Chenjiagou Taijiquan Xuexiao”, przed pomnikiem Chen Wangtinga oraz na leitai – chińskim ringu służącym do odbywania walk różnego typu, zbudowanym na potrzeby festiwalu na jednej z ulic.

Główna hala treningowa podczas trwania turnieju

Zawodnicy rywalizujący w kategorii forma z włócznią przed pomnikiem Chen Wangtinga (po prawej jeden z liderów całego turnieju – Wang Yan)

Początkowy etap budowy leitai

Jedna z walk w formule Taiji Sanshou odbywających się na leitai

Jeden z przepięknie zdobionych złotych medali

Ostatni dzień w całości przeznaczono na ceremonię zakończenia turnieju. Z tej okazji zorganizowano pokazy sztucznych ogni, wystrzeliwanych za dnia, a także demonstracje umiejętności wielu mistrzów Taijiquan. W pokazie udział wzięły takie osoby jak reprezentant małej ramy Chen Taijiquan („Xiao Jia Chen Taijiquan”) Chen Boxiang, a także reprezentanci dużej ramy Chen Taijiquan („Da Jia Chen Taijiquan”) jak Li Enjiu, Chen Yu, Chen Xiaoxing, Chen Ziqiang, Chen Bing, Chen Zijun, Chen Jun, Chen Erhu, Chen Zhiqiang, Zhang Dongwu, Chen Wenge, Zhu Xuefeng, Zhang Fuwang, Yang Baozhong, a także reprezentancji innych styli jak Pan Xiaojie (Xing Yi Quan), Liu Suibin (Qingcheng Taiji), Shi Heng Jun (Shaolin Quan) i wielu, wielu innych… Ponadto, wieloletni praktycy Taijiquan, których poziom jest ponadprzeciętny, otrzymali tytuł „Mistrza Taijiquan” wraz z odpowiednim trofeum. Wśród nich znalazł się również Gerhard Milbrat, jako jedyny Europejczyk.

Podsumowanie

Ideałem byłoby, ażeby wszyscy uczestnicy zawodów sportowych (organizatorzy, zawodnicy, kibice) pamiętali o ich istocie – o tym wszystkim co w sporcie, a co więcej w sztukach walki, najbardziej wartościowe i najpiękniejsze! Każdy z nas ma jakieś wyobrażenie o idei czystej rywalizacji, o promowaniu modelu zawodnika cechującego się silnym charakterem, ale jednocześnie właściwym zachowaniem się i skromnością, o pokazie wybitnych umiejętności będących efektem lat ciężkiej pracy i mnóstwa wyrzeczeń, czy też o silnym duchu walki, który emanując dociera do serc kibiców siedzących nawet w ostatnich rzędach trybun… To wszystko razem budzi w nas wyjątkowe emocje, inspiruje też do cięższej i bardziej wnikliwej pracy podczas treningów. Dlaczego więc zamiast tego natrafiamy często na zjawiska napędzane zupełnie innym paliwem, powodujące mylne, często negatywne skojarzenia? Dlaczego takie imprezy niejednokrotnie wręcz wypaczają prawdziwy obraz wielu systemów sztuk walki, a także zmieniają o 180 stopni metodykę treningową…?

Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na inny, równie ważny element imprez tego typu. Na słowo zawarte w tytule „Chenjiagou International The First Tai Chi Chuan Exchange Competition China”. Mianowicie słowo „Exchange”, czyli „wymiana”. Bez względu na charakter imprezy warto wykorzystać możliwość kontaktu z innymi uczestnikami. Otwartość i zainteresowanie mogą okazać się kolejnym krokiem na drodze własnego rozwoju.

Dominik Klaus
Szczecin, 09.09.2012

Trenując Taijiquan u Źródła

by Ignacy_Henryk 9 września 2012

Wiele osób, których nigdy w Chinach nie było, lubi opowiadać o tym jak wyglądają te niby prawdziwe treningi chińskich sztuk walki. No właśnie – właściwie jak one wyglądają? Jak ćwiczą ludzie w Chinach? Jak ćwiczą praktycy Taijiquan w Chenjiagou? Otóż w Chenjiagou ludzie uprawiają całą gamę ćwiczeń fizycznych – typowe ćwiczenia ogólnorozwojowe, rozciągające, kondycyjne, siłowe, etc…. Uprawiają też rozmaite formy walki sportowej takie jak odmiany „Shuaijiao”, czy „Sanda”. Wiele osób, zwłaszcza przyjeżdżających z daleka uczy się wielu nowych ruchów, wkomponowanych w długie i skomplikowane układy – formy ręczne i formy z bronią, dzięki czemu zdobywają oni materiał, który można łatwo sprzedać dalej. Część praktyków wykonuje np. kilka powtórzeń dziennie tej samej formy (niekoniecznie formy Taijiquan, bo nie tylko Taijiquan jest praktykowane w Chenjiagou) chcąc po prostu utrzymać swoje zdrowie i kondycję na zadowalającym poziomie. Niektórzy zostają w czasie swoich ćwiczeń skorygowani, co buduje wrażenie zwiększenia wartości owych ćwiczeń. Są też osoby uparcie starające się nauczyć dogłębnie motoryki Taijiquan – tego co jest podstawą systemu, tego co jest jego silnikiem i największą siłą.

„Kto choć raz napił się wody ze źródła w Chenjiagou,
u tego nogi już zawsze będą się trzęsły”
– miejscowe powiedzenie

Niniejszy artykuł nie ma bynajmniej charakteru szkoleniowego. Nie chcę, aby cała rzesza pseudo-instruktorów zaczęła sprzedawać kolejne elementy techniczne, których nie rozumie. Moim zamierzeniem jest jedynie uzmysłowienie czytelnikom ogólnego charakteru metodyki treningowej systemu Taijiquan. Uznałem, iż najlepiej w tym celu posłuży krótki opis przykładowych treningów.

Trening z grupą Chen Xiaoxinga na placu treningowym

Chyba każdy kto przyleciał do Chin w okresie letnim, od razu po wyjściu z samolotu odczuł dyskomfort związany z tutejszym powietrzem, a w zasadzie z odczuciem jego braku – jego wysoką wilgotnością, całą masą zanieczyszczeń weń zawartych, jego nieprzyjemnym zapachem…

Kolejny upalny dzień. Wychodzę z pokoju… Gdy tylko otwieram drzwi uderza we mnie żar gorącego powietrza. Jest piekielnie gorąco. Mam na sobie tylko szmaciane, lekkie buty i cienkie długie spodnie. Na miejsce ćwiczeń idę jedynie dwie minuty, ale to wystarcza aby zacząć się intensywnie pocić. Po krótkiej rozgrzewce staję wraz z innymi uczniami w pozycji „Zhan Zhuang”. W grupie prowadzonej przez Chen Xiaoxinga ćwiczenie to praktykuje się na każdym treningu od 40 do 60 minut. Powoli mija pierwsze 10 minut… Głośno i charakterystycznie skrzypią drzwi mieszkania Chen Xiaoxinga, po chwili nasz nauczyciel podchodzi do nas spokojnym krokiem i zaczyna poprawiać każdego ćwiczącego. Ja tymczasem czuje jak palą mnie stopy oraz jak gorące powietrze wypełnia moje płuca mimo że stoję w cieniu… Czuję już dotyk dłoni Chen Xiaoxinga… nauczyciel obniża moje biodra i koryguje ich ustawienie. Krew zaczyna płynąć jeszcze szybciej i robi się jeszcze bardziej gorąco pod wpływem wysiłku… Bardzo powoli mijają kolejne minuty, a my stoimy dalej. Pod wpływem zmęczenia uczniowie powoli uciekają z ustawionej pozycji. Co jakiś czas Chen Xiaoxing podchodzi do swoich wychowanków i koryguje każdego ćwiczącego. W końcu klaszcze w dłonie – to oznacza zakończenie ćwiczenia. Uczniowie powoli się podnoszą, choć nogi jakby nie chcą się wyprostować…

Mistrz Chen Xiaoxing koryguje jednego ze swoich uczniów

Następuje kilkuminutowa przerwa, ludzie pół żartem, pół serio patrzą pod kim znajduje się większa kałuża potu… Następnie uczniowie przechodzą do treningu „Chansigong”. Chen Xiaoxing znów udziela instrukcji co do poprawnego wykonywania ćwiczenia. Poprawnego, czyli jakiego? Czyli takiego które ma sens – które nie przynosi ćwiczącemu szkody, a które przynosi najwięcej korzyści. Kilka powolnych, możliwie poprawnych powtórzeń i ma się dość, poziom odczuwanego zmęczenia jest wysoki… chwila przerwy i kolejna seria… Po kilkudziesięciu minutach kolejne ćwiczenie – trening formy. Każdy ćwiczy indywidualnie, najpopularniejszą praktykowaną formą jest „Laojia Yilu”, czyli pierwsza forma tzw. starego stylu. Bez względu na to którą formę praktykują adepci, większość stara się wykonywać ją dobrze… tyle tylko, że w ten sposób często nie jest się w stanie zrobić jej na raz w jednym ciągu. Ćwiczący zwykle dzielą ją na fragmenty robiąc sobie krótkie przerwy na odpoczynek. Znowu pojawiają się trzęsące się nogi, strugi potu ściekające z całego ciała… Tak mija kolejny trening…

Niekiedy Chen Xiaoxing daje swoim uczniom wyjaśnienia ustne, lub opowiada różne historie związane z jego życiem i doświadczeniem. Najczęstsze terminy których używa to „Zhong Xin”, czyli odpowiednik naszego „środka ciężkości”, a także „Ping Heng” czyli „równowaga”, „balans”. Bardzo dużo mówi też o wytrącaniu z równowagi i rozluźnianiu kolejnych partii ciała.

Tymczasem wokół biegają dzieci. Bawią się, rzucają butelkami z wodą, jeżdżą rowerami, skuterami… Raz nawet jeden chłopaczek stracił panowanie nad maszyną i wjechał wprost na mnie. Poza tym, często wokół włóczą się grupy rozradowanych, najczęściej ubranych w kolorowe chińskie stroje, turystów, robiąc nam, niczym zwierzętom w klatce setki zdjęć i filmów…

Trening u Chen Ziqianga

Opiszę najpierw jedno ze swych wspomnień, nie związanych z treningami. Pamiętam zabieg chirurgiczno-stomatologiczny, wyrwanie zęba – ósemki. Ząb ten był mocno zakorzeniony w mojej szczęce. Jego korzenie zbiegały się ku sobie niczym kleszcze. Trzeba go było kroić na kilka części… szarpać… wyrywać kawałek po kawałku… Brrrrr… Moje ciało wyginało się wtedy i podskakiwało w spazmach bólu w niekontrolowany sposób… Były to dla mnie istne tortury trwające wieczność. Takie ekstremum dla układu nerwowego przeżyłem dwa razy – wtedy na fotelu stomatologicznym i na treningach u Chen Ziqianga.

Każdy taki trening rozpoczyna się oczywiście ćwiczeniem „Zhan Zhuang”. Najpierw stoję przez kilkanaście minut sam. Potem podchodzi Chen Ziqiang i zaczyna mnie mozolnie korygować, niczym rzeźbiarz swoje dzieło. Najpierw skupia się na rękach i tułowiu skrupulatnie korygując kolejne partie ciała. Kość za kością, wręcz centymetr po centymetrze prostuje i rozluźnia sylwetkę. Przesuwa mnie we wszystkich płaszczyznach, to odrobinę w lewo, to odrobinę w prawo… Następnie wypina moje biodra bardzo mocno do tyłu i wciska swoje silne palce głęboko w moje ciało. Stopniowo obniża też moją pozycję i przenosi ciężar ciała na mięśnie ud. Układ wydolnościowy pracuje coraz intensywniej, zaczynam się czuć jakbym się gotował niczym woda nad paleniskiem znajdującym się w nogach. Pojawia się też specyficzny ból gdzieś głęboko w udach. Ciało mimowolnie próbuje uciec od tego bólu. Tymczasem Chen Ziqiang trzyma mnie mocno, na jego twarzy widać grymas wysiłku. Moje ciało się trzęsie, nogi się palą… Staram się za jego namowami rozluźnić, wówczas krew spływa do nóg, na moment czuje się lepiej i czuję więcej siły w pozycji, lecz po chwili ból i zmęczenie wracają i ciało znów zaczyna wykonywać niekontrolowane skurcze mięśni w różnych partiach ciała… Tak mijają powolnie kolejne minuty walki z samym sobą, Ziqiang powoli, stopniowo obniża pozycję wciąż mnie mocno trzymając…

Mistrz Chen Ziqiang uczy poprawnego ćwiczenia Zhan Zhuang

Mistrz Chen Ziqiang uczący jednego z uczniów poprawnego ćwiczenia „Zhan Zhuang”

Krótka przerwa na odpoczynek. Po niej kolejna seria tego samego ćwiczenia. Znów przez kilka, kilkanaście minut stoję sam, po czym zjawia się Chen Ziqiang i cała zabawa zaczyna się od nowa… Tak mija pierwsze półtorej godziny treningu porannego. Dalszą część treningu wypełnia ćwiczenie „Chansigong” oraz korygowanie formy „Laojia Yilu”, wyglądające w zasadzie identycznie jak trening „Zhan Zhuang”. Po obiedzie trening popołudniowy – powtórka z rozrywki…

Trening „Shuaijiao” z Chen Ziqiangiem

Treningi wszelkiego typu „Tui Shou”, czyli tzw. „pchających dłoni”, aż po „wolne pchające dłonie” („wolne” w znaczeniu „swobodne, nieschematyczne”), czyli rywalizację zwaną w Chinach jako „Shuaijiao” – chińskie zapasy funkcjonujące w kilku odmianach, są pod wieloma względami esencją i odzwierciedleniem własnej praktyki Taijiquan. Dzięki nim możemy poddać testowi swoje ciało i swoje umiejętności, które staramy się rozwijać poprzez samodzielny trening. Możemy bez trudu sprawdzić czy łatwo wytrącić nas z równowagi i w których częściach ciała się blokujemy. Możemy odpowiedzieć sobie na pytanie chyba najważniejsze – czy w ogóle to co ćwiczyliśmy w ostatnim czasie przyniosło jakieś efekty…

Trening „Shuaijiao” z mistrzem Chen Ziqiangiem
(Warszawa, 2011 rok)
(zdjęcie: Mirosław Chińcza, umieszczone za jego zgodą)

Rywalizacja w formule „Shuaijiao” jest w Chenjiagou bardzo popularna. Chen Ziqiang w trakcie takiego treningu zachowuje się jak tygrys odbijający rzucane w niego piłki. Po prostu staje przed przeciwnikiem niczym worek treningowy pozwalając na szukanie sposobu przewrócenia go na ziemię.  Chen Ziqiang jest niski, nawet jak na chińczyka, waży również niewiele, mimo to próby obalenia go kończą się fiaskiem. Jego postura i siła są bardzo solidnie osadzone. Świetnie sobie radzi z siłą przeciwników większych od siebie, co jakiś czas przewracając ich na ziemię niby przypadkiem, pod wpływem użycia ich własnej siły. Gdy natomiast jego twarz zmieni wyraz na skupioną i zaciekłą, a w oczach pojawi się błysk, to znak, że zabawa się skończyła. Wówczas to on zaczyna atakować. W mgnieniu oka pozbawia swoich przeciwników równowagi, a gdy się przewracają, lub gdy już wylądowali na ziemi, zaznacza możliwość wykonania uderzenia, kopnięcia, lub tupnięcia… Ot, taka zabawa w kotka i myszkę, zabawa która jest względnie bezpieczna i bardzo rozwojowa. Chen Ziqiang stosuje całą gamę wyciągnięć z równowagi, pchnięć wszelkimi częściami ciała uzupełnionych o rozmaite podhaczenia nogami. Jego pchnięcia sprawiają, iż przeciwnik błyskawicznie ląduje na ziemi. Są silne i szybkie, ale nie powodują bólu i kontuzji. Nie powodują, choć mogłyby połamać kości nie jednemu zawodnikowi. Po kilku poważnych złamaniach jakich doznali ćwiczący z nim Europejczycy kilka lat temu, Chen Ziqiang raczej się broni aniżeli atakuje. Podczas treningów z uczniami unika wykorzystywania uderzeń i dźwigni, niekiedy demonstruje je jedynie w celach instruktażowych, lub wykonuje je z użyciem niewielkiej siły. Oczywiście, planując pełnowymiarowe treningi „Shuaijiao” w Chenjiagou należy zaopatrzyć się w środki farmakologiczne stosowane w przypadku stłuczeń, naciągnięć mięśni czy skręceń stawów. Podobnie jak w każdej innej dyscyplinie sportu, bezwzględnie należy też, zgłosić wszelkie kontuzje, z którym przyszło się nam borykać.

Trening w mieszkaniu Chen Xiaoxinga

Jeden z uczniów zabiera mnie do mieszkania Chen Xiaoxinga. Mam usiąść na kanapie, obok niego i mistrza. Rozmawiają… Opowiadają chyba jakieś stare dzieje i wspólne przygody, w każdym razie dobrze się bawią… Mija kilkanaście minut mojej konsternacji i gapienia się w podłogę z płyt lastryko… W końcu uczeń wychodzi, a ja zostaję sam na sam z nauczycielem. Staję na środku dużej przestrzeni do ćwiczeń w głównym pokoju. Dobrze, że działa klimatyzator, nie jest za gorąco.

Zdjęcie z mistrzem Chen Xiaoxingiem przy okazji pokazu dla lokalnej telewizji

Zdjęcie z mistrzem Chen Xiaoxingiem przy okazji pokazu dla lokalnej telewizji
(Chenjiagou, 2011 rok)

Zaczynamy od ćwiczenia „Zhan Zhuang”. Chen Xiaoxing, w czasie tego treningu skupia się na kilku wybranych aspektach, poprawiając co kilka minut te same elementy. W międzyczasie często spogląda ukradkiem przez okno, podpatrując swoich uczniów trenujących na placu pod jego mieszkaniem. Co jakiś czas popija on swoją herbatę, lub zapala swojego papierosa… Tymczasem ja ciągle stoję, a strugi potu ściekają po mnie niczym po stromym dachu w czasie deszczu… W końcu Chen Xiaoxing oznajmia koniec ćwiczenia „Zhan Zhuang”. Spoglądam na zegar wiszący na ścianie – nie było długo, jedyne 40 minut. Mam chwilę przerwy na rozruszanie ciała i odpoczynek. Następnie wykonuję jeszcze ćwiczenia „Chansigong” przez około pół godziny. Znów pracujemy nad kilkoma, wybranymi aspektami danego ćwiczenia. Chen Xiaoxing co kilka minut poprawia mnie prowadząc ruch i ustawiając moje ciało. Poprzez jego dotyk jestem w stanie odczuć ogromny spokój tego człowieka oraz jego ogromną siłę, człowieka o głębokim i ciepłym sercu, prowadzącego proste, nieskomplikowane życie.

Ubiór treningowy

Chciałbym napisać też kilka słów o ubiorze treningowym. W Chenjiagou nie spotkamy się z żadnymi wymogami dotyczącymi odzieży treningowej. Latem najczęściej stosowanym ubiorem górnej części ciała jest koszulka bez ramiączek (taka jak do koszykówki), koszulka z krótkim rękawem (często z nadrukowanym jakimś zachodnim motywem, np. napisem „Italia”), lub po prostu brak koszulki. Jeśli chodzi o spodnie to dominują krótkie spodenki (najczęściej takie jak do koszykówki). Widziałem także ludzi ćwiczących w sztywnych jeansach, oraz takich których ubranie treningowe było podarte, czy też wielokrotnie cerowane, więc nie należy się przejmować tym, co się włoży na siebie idąc na trening. Co do butów, to najczęściej nosi się lekkie, szmaciane trampki, lub klapki. Zdarza się spotkać ćwiczących bez obuwia. W okresie letnim odradzałbym zabierania ze sobą obuwia treningowego z Polski – najprawdopodobniej okaże się za ciepłe. Najlepiej kupić sobie jakieś najtańsze, lekkie trampki w jednym z miejscowych sklepów za równowartość 15-20 złotych. Podobnie, można tu kupić całą odzież treningową. Dodam, że w Chenjiagou nawet w październiku potrafi być upalnie, średnia roczna temperatura otaczającej prowincji wynosi prawie 15 stopni, czyli trochę więcej niż w Polsce. W okresach chłodniejszych stosowana odzież jest naturalnie grubsza i cieplejsza.

Podsumowanie

Metodyka treningowa systemu Taijiquan i jego koncepcje są dla mnie po prostu sensowne, jasno sprecyzowane, praktyczne, dające widoczny rozwój z tygodnia na tydzień. Poza tym, w dzisiejszych czasach mamy dostęp do nauk dawanych przez przedstawicieli systemu Taijiquan, których praktyczne umiejętności są bardzo wysokie, czego przykłady możemy znaleźć w internecie. Ponadto, gdy widzę osoby starsze, które przekroczyły np. pięćdziesiąty rok życia, będące w wyśmienitej kondycji psychofizycznej, których ciała, w przeciwieństwie do przedstawicieli innych styli, nie zostały przeorane licznymi kontuzjami, a mimo to potrafiące ze swobodą wręcz wystrzeliwać szybkie i potężne uderzenia rozmaitymi częściami ciała, a także swobodnie zwyciężać rywalizację z innymi osobami, wówczas myślę sobie że, to jest coś wartościowego, że to jest sztuka którą chcę uprawiać.

Dominik Klaus
Chenjiagou, 26.08.2012

„Chenjiagou Taijiquan Xuexiao”

by Ignacy_Henryk 9 września 2012

W czasie swojego kolejnego pobytu w Chenjiagou, tym razem dwumiesięcznego, postanowiłem napisać serię artykułów mających na celu zapoznanie czytelników ze szkołą Chen Taijiquan mistrza Chen Xiaoxinga, wioską Chenjiagou, a także ze stosowaną metodyką treningową. Pisząc kolejne artykuły starałem się także zawrzeć porady i przydatne informacje dla osób planujących tu przyjechać. Chciałem także gorąco zachęcić do odwiedzenia miejsca narodzin tej niezwykłej sztuki, jaką jest Taijiquan i wypicia przynajmniej kilku łyków wody z czystego źródła.

Frontalna część szkoły Chen Xiaoxinga wraz z imponującą bramą

Ogólne informacje o szkole

Niniejszy artykuł traktuje o szkole Chen Xiaoxinga, którą prowadzi on wraz ze swoim synem Chen Ziqiangiem. Szkoła nazywa się po prostu „Chenjiagou Taijiquan Xuexiao”, co można przetłumaczyć jako „Szkoła Taijiquan w Chenjiagou”. Nazwa szkoły widnieje na środku jakże imponującej bramy, na tablicy umieszczonej nad wejściem głównym. Obok nazwy możemy dostrzec godność i pieczęć głowy rodu, Chen Xiaowanga, który pełni funkcję prezesa szkoły firmując ją swoim nazwiskiem. Jak wiadomo Chen Xiaowang przebywa od lat za granicą, stąd prezesem wykonawczym jest jego brat, Chen Xiaoxing. Funkcje wiceprezesów pełnią kolejno Chen Yu, Chen Jun i Chen Ziqiang.

Szkoła Chen Xiaoxinga jest bez wątpienia jedną z najlepszych szkół sztuk walki w Chinach. Przyjeżdżają tu często osoby ćwiczące także inne style, sporo osób odbywało wcześniej kilkuletnie treningi w klasztorach Shaolin, czy Wudang, tudzież w ośrodkach japońskich systemów takich jak np. karate-do. Jest to też niewątpliwie jedna z największych i najlepszych szkół Taijiquan na świecie.

Placówka zlokalizowana jest w samym centrum wioski i dzięki swoim gabarytom znacznie wyróżnia się spośród pozostałych, miejscowych szkół. Założona została w 1980 roku przez lokalny odpowiednik powiatowego związku sportowego, jednakże długo nie odnosiła znaczących sukcesów, a co za tym idzie nie przynosiła oczekiwanych zysków. Okres prosperity nadszedł dopiero po roku 2000 kiedy zaczął nią zarządzać Chen Xiaoxing. W ciągu kilku lat przebudował szkołę powiększając ją dwukrotnie, dzięki czemu osiągnęła powierzchnię jednego hektara nabierając zupełnie nowego wizerunku.

Widok na dziedziniec wraz z drogą prowadzącą ku bramie

Szkoła chroniona jest szczelnym murem otaczającym obszerny dziedziniec. Mur ten współtworzą budynki o przeznaczeniu mieszkalnym, treningowym i edukacyjnym, stołówka, garaże oraz toalety. Warto wspomnieć, że poza treningami Taijiquan młodsi uczniowie uczą się również takich przedmiotów jak matematyka, historia i język chiński. Zamknięty wewnątrz dziedziniec dzieli się na liczne place treningowe, a w jego centrum znajduje się główny budynek szkoły, zbudowany w 1982 roku, nad którym widnieje napis „Wu Shu Guan”, co można przetłumaczyć jako „sala przeznaczona do praktyki sztuk walki”. Jest to najstarszy z istniejących budynków szkolnych. To właśnie w nim mieści się pokazywana w wielu dokumentach hala główna będąca miejscem treningów, pokazów, zawodów czy też egzaminów. W dni wolne zamienia się ona również w świetlicę, na której młodsi uczniowie oglądają filmy fabularne. W tym samym budynku znajduje się także tętniące życiem szkolne biuro, którym kieruje żona Chen Ziqianga. Ponad to mieszczą się tam jeszcze pomniejsze sale treningowe, pomieszczenia mieszkalne, sklepik i inne. Kamienne tablice pamiątkowe rozstawione przed budynkiem, a także w jego wnętrzu podnoszą walory historyczne szkoły. Na otaczających ścianach znajdują się wizerunki i charakterystyki poszczególnych mistrzów i trenerów, inspirujące uczniów do pilniejszych ćwiczeń.

Główny budynek szkoły, nad którym widnieje napis „Wu Shu Guan”

Hala główna

Wyłożona materacami sala służąca głównie do treningu pchających dłoni

Sala ze sprzętem wykorzystywanym w treningu siłowym

Młodzi chłopcy w czasie zajęć edukacyjnych

Chen Wangting i Jiang Fa przedstawieni na kamiennej tablicy zwieńczonej symbolem taiji

We frontowym budynku szkoły, na lewo i prawo od bramy głównej rozciągają się sklepy z artykułami użytku domowego (jak np. wieszaki, naczynia, środki czyszczące, itp.) i żywnością, a także sklepy Taijiquan oferujące stroje i obuwie treningowe, broń białą oraz materiały szkoleniowe. Znajdziemy tam  także lokal gastronomiczny.

Grupy treningowe

Liczba uczniów trenujących w szkole w okresie wakacyjnym sięga 300 osób. Poza wakacjami spada o około połowę. Zdarzało się również, że ze względu na wielkość szkoły, do prowadzenia swoich zajęć wykorzystywali ją także inni mistrzowie. Sporą część uczniów stanowią mieszkańcy wioski mogący trenować w szkole za darmo. Uczniowie przyjezdni rezydują w kwaterach mieszkalnych. Prawie wszyscy uczniowie szkoły to Chińczycy. Nie wiele można tu dostrzec osób z zagranicy. Niesłusznie kierując się lepszymi warunkami socjalno bytowymi, zamiast poziomem nauczania zagraniczni często wybierają inne ośrodki Taijiquan znajdujące się w wiosce.

Na terenie szkoły funkcjonuje kilka grup treningowych prowadzonych przez szkolnych trenerów, lub bezpośrednio przez Chen Xiaoxinga, lub Chen Ziqianga. Funkcję trenera głównego pełni Chen Ziqiang. Jego zastępcą jest jego brat, Chen Zijun. Podział na grupy wynika z liczebności uczniów, wieku, płci, stopnia zaawansowania, intensywności zajęć, programu treningowego czy też wyboru nauczyciela zgodnie z osobistymi preferencjami.

Większość grup rozpoczyna treningi zbiórką na placu przed budynkiem głównym, aczkolwiek nie wszystkie uczestniczą w tej ceremonii. Generalny rozkład treningów w szkole przedstawia się następująco: pierwszy trening odbywa się przed śniadaniem trwając od 6.30 do godziny 7.00 rano, następny zaczyna się o 8.00 i trwa do 11.30. Później wszyscy udają się na posiłek, po którym następuje krótka przerwa. Trening popołudniowy zaczyna się o 14.30 trwając do 17.30. Kolejny, wieczorny odbywa się po kolacji. Taki reżim treningowy utrzymywany jest od poniedziałku do soboty. Niedziela jest zasadniczo dniem wolnym od treningów, aczkolwiek nie jest to żelazną zasadą. Osoby ćwiczące w czasie wolnym również nie są tu rzadkością.

Nie sposób nie wspomnieć, że wielu wybitnych adeptów Chen Jia Taijiquan, należących do 20-go pokolenia rodziny Chen wychowało się właśnie w tej szkole. Wielu studentów także z poza rodziny osiągnęło najwyższe podium na mistrzostwach, tych ogólnochińskich jak i międzynarodowych. Wciąż ciężko trenują tu kolejni, którzy za jakiś czas otworzą własne szkoły w innych regionach Chin, a nawet świata, ucząc Taijiquan na wysokim poziomie. Z drugiej strony, ćwiczą tu również całe rodziny chcąc zadbać o swoje zdrowie poprzez sport i rekreację.

Warunki socjalno bytowe

Przyjeżdżając tutaj nie należy oczekiwać, że będzie się spędzało czas w przytulnych, hotelowych warunkach, pomimo że jako goście zagraniczni dostaniemy pokój o wyższym standardzie. Stan niektórych z nich pozostawia bowiem wiele do życzenia. Najważniejsze jednak, że w pokojach znajduje się wszystko niezbędne do normalnego funkcjonowania. Poza tym, tutaj i tak większą część dnia spędza się trenując na zewnątrz.

Pokoje wyposażone są w klimatyzator, łóżka i lampki nocne, komodę oraz szafy na ubrania. Gniazdka elektryczne w pokojach to gniazdka chińskie, podobne do australijskich (różnią się nieznacznie rozmiarem) oraz gniazdka uniwersalne, do których bez problemu podłączymy wtyczki używane w Polsce. Może się jednak zdarzyć, że gniazdka nie będą w pełni sprawne. Jeśli mamy zamiar korzystać ze sprzętów elektrycznych i elektronicznych polecam wzięcie małego przedłużacza z kilkoma gniazdami.

Można natomiast przeżyć miłe zaskoczenie, kiedy to skupiając się na stercie kabli wystających ze ściany, ginącej gdzieś w panującym bałaganie, zauważy się przypadkiem kabel sieciowy! Wówczas wystarczy podłączyć go do laptopa i… promieniejąc z radości skontaktować się z bliskimi za darmo (połączenia telefoniczne z Chin są kosztowne). W przypadku braku dostępu do Internetu we własnym pokoju, można z niego skorzystać w szkolnym biurze.

W obrębie pokoju o wyższym standardzie znajduje się łazienka (nie wszystkie pokoje posiadają łazienkę) wyposażona w elektryczny bojler do podgrzewania wody. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że zaleca się po skorzystaniu z toalety wrzucać papier do kosza na śmieci, gdyż tutejsze rury kanalizacyjne mają mniejszy przekrój od naszych. Dobrze zatem mieć ze sobą jakiś zapas foliowych woreczków na śmieci.

Ponieważ część mebli i urządzeń okaże się zaniedbana, brudna, bądź zniszczona dobrze jest mieć ze sobą jakąś taśmę klejącą, odrobinę dobrego kleju, czy też kawałek cienkiego sznurka w celu szybkich, samodzielnych napraw. Polecałbym także zaopatrzenie się w latarkę, bowiem możemy niejednokrotnie doświadczyć awarii zasilania. Poza tym, na dłuższe wyjazdy zagranicę zabieram zawsze maszynkę do włosów. Tym niemniej w Chenjiagou znajdują się zakłady fryzjerskie.

W naszym pokoju mogą również gościć różnej maści insekty, które będą się nam naprzykrzać w czasie snu, pomimo moskitier założonych w oknach. Dobrze więc pierwszego dnia zaopatrzyć się w środek zabijający owady. Kupimy taki na miejscu bez żadnych problemów w najbliższym sklepie za równowartość kilku złotych. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że w moim pokoju rezyduje także jaszczurka, a czarne kulki na ścianach okazały się być jej odchodami!

Inną niedogodnością dotyczącą spania mogą okazać się nocne hałasy dobiegające zza okien. Życie uliczne, trwa niekiedy do drugiej w nocy. Śpiewy, głośne rozmowy, dźwięczące odgłosy szklanych butelek, gier i zabaw, a także dźwięki odpalanych i przejeżdżających chińskich wynalazków motoryzacyjnych mogą wybudzać nas ze snu. Stąd też niegłupim pomysłem jest zaopatrzenie się w zatyczki do uszu. Często linie lotnicze na długich lotach zapewniają takie za darmo.

Być może warto także wspomnieć o wewnętrznej bramie, która po godzinie 20.00 jest zamykana uniemożliwiając tym samym dostęp do skrzydła budynku mieszkalnego, znajdującego się nad lokalem gastronomicznym. Można popaść w głęboką konsternację, kiedy chcąc wrócić wieczorem do pokoju zastaje się bramę zamkniętą. Trzeba potem znaleźć dyżurnego stróża, który ma klucz do bramy i ją dla nas otworzy. Podobnie gdy chcemy się z budynku wydostać. Świadczy to o bezpieczeństwie jaki szkoła zapewnia swoim uczniom i ich dobytkowi. W tym wypadku akurat brama wewnętrzna zabezpiecza przed dostępem osób postronnych, mogących dostać się na teren instytucji poprzez lokal gastronomiczny.

Szkolna stołówka i serwowane posiłki

Większość posiłków serwowanych na szkolnej stołówce jest dla przeciętnego Europejczyka jak najbardziej zjadliwa. Należy jednak zdawać sobie sprawę z faktu, iż warunki panujące w szkolnej kuchni są znacznie gorsze od tych, jakich doświadczamy w ubikacjach starszych składów PKP. Na stołówce, przy okienku wydawania posiłków lata więcej much aniżeli w przeciętnej polskiej stodole. Na środku ustawione są rzędy częściowo zdewastowanych stołów i krzeseł, a całość zamykają ściany gęsto wydeptane niezliczoną ilością śladów butów…

Stołówka dzieli się na dwie części: większą – dziecięcą i mniejszą z której korzystają starsi. Trzy razy dziennie przychodzą po posiłki prawie wszyscy członkowie szkoły. „Prawie”, bo nie wszyscy. Część preferuje stołować się poza szkołą, narzekając na pijanego kucharza i inne niedoskonałości. Spora część korzystających ze stołówki po odbiorze posiłku kieruje się do swojego pokoju, by skonsumować go w nieco lepszych warunkach.

A co możemy tam zjeść? Zajrzyjmy więc do miski… Otóż dominują gotowane warzywa i kiełki wzbogacone niewielką ilością dodatków takich jak orzechy, tofu, czy mięso. Powszechne są wyroby mączne, takie jak np. lokalne pieczywo gotowane na parze, czy makaron. Codziennie podawany jest również ryż oraz rzadka zupka ryżowa gotowana razem z orzeszkami ziemnymi w skórkach, czemu zawdzięcza ona swój specyficzny, różowo-śliwkowy kolor. Pojawiają się także pierożki z mięsem. Zgodnie z poradami europejskich przewodników po Azji, ‘ludzie zachodu’ raczej unikają spożywania dań wodnistych, bazujących na tutejszej wodzie z kranu.

Przychodząc na stołówkę stajemy w kolejce do okienka. Po kilku, czasem kilkunastu minutach wreszcie podchodzimy do niego z własnymi miseczkami, najlepiej dwiema, po czym wybiera się potrawy jakie mają zostać nałożone do misek, a także w jakiej ilości. Jeśli nie dokonamy wyboru sami to obsługa nałoży nam wszystkiego po trochu tworząc warzywną mieszankę kilku potraw, co również jest powszechnym posiłkiem. Miski w różnych rozmiarach i kolorach można z łatwością nabyć w lokalnych sklepach. Chciałbym też zwrócić uwagę na fakt, iż widoczna część uczniów chińskiego pochodzenia jada nie tyle pałeczkami co łyżką.

Przykładowe dania serwowane w szkolnej stołówce

Spokojnie, bez paniki! Oczywiście posilić się można także robiąc zakupy w licznych sklepach i na straganach, lub stołując się w jednym z wielu lokali gastronomicznych. W porównaniu do Polski ceny posiłków dostępnych w Chenjiagou są niskie, więc można się spokojnie najeść do syta.

Pisząc o pożywieniu nie sposób nie wspomnieć o zaburzeniach układu pokarmowego, które dotykają wielu osób przyjeżdżających do Chin, zwłaszcza na początku. Warto więc mieć ze sobą odpowiednie leki, które pomogą nam zanim uda się nabyć coś w miejscowych aptekach.

Podsumowanie

Chiny są pod wieloma względami inne niż Europa, Ameryka, czy Australia. Mówiąc o dłuższym pobycie na chińskiej wsi, początkowy proces aklimatyzacji może wiązać się z wieloma niedogodnościami, odczuwaniem dyskomfortu psychicznego i fizycznego… odmienne warunki życiowe mogą okazać się niewygodne, wręcz trudne… czasem niełatwe do zaakceptowania. Wyczerpujące treningi również nie zaliczają się do przyjemnych…

Myślę jednak, że wiele zależy od nastawienia. Nie zapominajmy, że przez szkołę przewinęło się wielu białych, także i Polaków. Wielu wraca tutaj po to aby kontynuować naukę. Wiedząc czego się spodziewać, a także odpowiednio się przygotowując można bardzo szybko przyzwyczaić się do otoczenia i panujących warunków, powoli stając się częścią szkoły „Chenjiagou Taijiquan Xuexiao”, częścią wioski Chenjiagou… stopniowo przenikając duchem prawdziwego Taijiquan. Jest to bez wątpienia wspaniałe i niesamowite doświadczenie, warte wielu poświęceń i wyrzeczeń.

Dominik Klaus
Chenjiagou, 22.07.2012

Galeria

  • Chenjiagou
  • Szczecin
  • Taijiquan
  • Youtube
  • Email

Szczeciński Klub Taijiquan
Spokój, Harmonia, Równowaga

Copyright © https://chenjiagou.szczecin.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Ostatnia aktualizacja 2022.